Reklama

Sebastian Lepiarz

- Gdyby ktoś otworzył tam hotel, moglibyśmy spędzić weekend w ogóle nie wychodząc poza obszar fabryki - celnie zauważa Karolina Milczanowska, redaktor naczelna krakowskiej części popularnego serwisu Have A Bite.

Marlboro made by PRL

Reklama

Cygar-Fabrykę przy zbiegu ulic Dolnych Młynów i Czarnowiejskiej uruchomiono w 1871 roku w ramach gospodarczego programu ówczesnego prezydenta miasta Józefa Dietla.

Sto i dwa lata później doszło do wydarzenia niecodziennego jak na spętaną komunizmem Polskę - zakłady podpisały umowę z koncernem Philip Morris na produkcję papierosów marki Marlboro. 

Gdy w 2002 roku Amerykanie zapragnęli zmienić otoczenie, właścicielem terenu została hiszpańska firma Immobilaria Camins. Jej pomysł zakładał zburzenie wszystkiego pod nowoczesny kompleks mieszkalny-biurowy, jednak nie spodobało się to miejskiemu konserwatorowi zabytków.

Przez lata miejsce straszyło jak każdy pustostan, służąc jedynie za plac parkingowy. 

Na szczęście, ciekawszą wizję mieli ludzie z fundacji Tytano.

200 ofert na 15 tys. m kw.

Anna Kwiatek i Łukasz Kumecki to znani w Krakowie animatorzy inicjatyw kulturalnych. Wcześniej swoje działania prowadzili m.in. w zabudowaniach dawnej fabryki Miraculum na Zabłociu, więc ponowne odnalezienie się w postindustrialnej przestrzeni przyszło im z łatwością. Ich koncepcja zakładała powstanie "Miejskiego Ekosystemu Idei", który skupiałby ciekawych twórców, artystów i mikroprzedsiębiorców. 

Na ogłoszony przez Tytano konkurs wpłynęło ponad 200 ofert - od modowych galerii, pracowni fotograficznych i restauracji, przez kluby muzyczne, kina i teatry, po kluby fitness, ścianki wspinaczkowe i strzelnicę. I choć 15 tysięcy metrów kwadratowych wydaje się być sporą powierzchnią, oczywiście nie wszyscy zdołali się zmieścić.

W centrum, ale obok turystycznych szlaków

- Kompleks Dolne Młyny stanowi odpowiedź na poszukiwania nowego centrum w Krakowie. Centrum, które byłoby dedykowane lokalnej społeczności - ocenia Karolina Milczanowska. - Kiedy Rynek i ulice w obrębie Plant przestały być gościnne dla nowych inicjatyw przez brak dostępnych lokali użytkowych, wysokie ceny najmu, wywindowane ceny usług oraz najazd turystów, miejscowi zostali zmuszeni patrzeć w inne strony. Gdy Kazimierz zaczął borykać się z tymi samymi problemami co Stare Miasto, znalezienie innej lokalizacji było tylko kwestią czasu. Dodatkowym atutem jest to, że aby tam trafić, raczej musisz wiedzieć, iż taka przestrzeń w ogóle istnieje - w końcu daleko stamtąd do najpopularniejszych turystycznych szlaków. Dzięki temu nie natkniemy się w niej na przypadkowych gości, głośnych i przyjeżdżających do miasta tylko po to, żeby odwiedzić którąś z tutejszych dyskotek. To tworzy klimat, który odpowiada bardzo ważnej grupie docelowej - aktywnych i świadomych mieszkańców Krakowa.

Na bardziej relaksacyjne funkcje tego terenu zwraca uwagę krakowski aktor Tomasz Schimscheiner. - Od dawna brakowało mi miejsca na chillout w centrum Krakowa - twierdzi artysta związany z Teatrem STU. - Konkurencyjna przestrzeń dla "Kazika", która ciągle się rozwija. Leżaczek, kawałek trawnika, dobre towarzystwo... Czegóż trzeba więcej w piątkowy letni wieczór? Każde większe europejskie miasto ma takie strefy i dobrze, że wśród nich jest również Kraków. Przy okazji Dolne Młyny to ciekawy plener zdjęciowy - wraz z Patrycją Durską kręciliśmy tam teledysk do piosenki "Koniec" Arka Kłusowskiego.

Zawsze znajdziesz coś dla siebie

Gdy już zajrzymy do każdego sklepiku i butiku, zakończymy pokaz filmu pod gołym niebem, wyjdziemy z koncertu w klubie ZetPeTe albo po prostu wraz ze znajomymi porzucamy piłką na boisku do koszykówki, niechybnie dopadnie nas głód bądź pragnienie. Mnogość możliwości ich zaspokojenia to chyba najmocniejsza - przynajmniej na razie - strona Dolnych Młynów.

- Popularność tego miejsca wynika nie tylko z jego niepowtarzalnego postindustrialnego klimatu, ale także z tego, iż właściwie każdy może znaleźć tam coś dla siebie - uważa Ania z poczytnego kulinarnego bloga Dania kontra Ania. - Jest wegetariańska i wegańska restauracja Veganic, a kilkadziesiąt metrów dalej jedna z najlepszych propozycji dla mięsożerców w mieście - Meat & Go. Są śniadania za złotówkę w Międzymiastowej, ciekawe opcje lunchowe w Pinakotece oraz miejsce na wieczorne przekąski przy lampce wina, czyli Strefa. Można napić się dobrej kawy i rozsmakować we francuskich wypiekach w BonJour CaVa czy zjeść amerykańskie pancakes w Mr. Pancake. Z powodzeniem da się spędzić tam ze smakiem cały dzień, od rana do późnej nocy.

Z kolei piwny bloger Jurek Gibadło nie bez satysfakcji odnotowuje powodzenie lokalu ze swojej branży. 

- Sukces Weźże Krafta, który od razu stał się najbardziej obleganym krakowskim multitapem, w ogóle mnie nie dziwi - ocenia popularny Jerry Brewery. - Doświadczenie jego właścicieli zaowocowało przemyślaną koncepcją miejsca dla każdego. Szeroki wybór piw, w tym czeskich Pilsów i Weizenów, sprawia, że w lokalu zawsze znajdziesz coś dla siebie. Niezależnie od tego czy jesteś piwnym nowicjuszem, czy zblazowanym beer geekiem. Swoje - nie wiem czy świadomie - zrobiła ponadto pewna znana marka browarnicza, organizując ubiegłego lata przy Dolnych Młynów 10. serię imprez Miejskie Granie. Nie sądzę, by krakusy zapałały przez to większą miłością do jej piwa koncernowego, za to wielu z nich dowiedziało się o istnieniu tego miejsca i o tym, że zaraz obok można napić się naprawdę dobrego piwa. Wielki Bracie, krakowski piwny underground szczerze Ci dziękuje!

Renomę nowej strefy doceniają również goście spoza miasta. 

- Dolne Młyny miałam okazję poznać przy okazji występu w Krakowie - wspomina ceniona wokalistka i didżejka Kasia "Novika" Nowicka. - Myślę, że miasto potrzebowało takiego miejsca, bo młodzi ludzie lubią to, co nowe, a okolice Rynku i Kazimierz mogły już troszkę się znudzić. Kompleks bardzo przypomina mi OFF Piotrkowska w Łodzi, miejsce tętniące życiem i podobnie stworzone wokół niebanalnej gastronomii. Niestety, zdążyłam zajrzeć tylko do Międzymiastowej - świetne miejsce, nowoczesne, lecz na luzie. Na fali mody na spędzanie czasu w lokalach przy muzyce będącej nieco w tle, Kraków nie mógł pozostać w tyle. Myślę, że najbliższy ciepły sezon może należeć do Dolnych Młynów.

Ruch jak po wypłacie

W swojej książce "Ulica Gołębia" Kornel Filipowicz tak pisał o interesującym nas terenie w latach 30. ubiegłego wieku: "Okolica była przyjemna, ruchliwa: pobliska wytwórnia papierosów, zwana przez krakowian »cygarfabryką«, rozsiewała wokół duszny aromat tytoniu i co tydzień, w sobotę, ożywiała okoliczne szynki i sklepiki. W dzień wypłaty, na długo przed otwarciem szerokiej, warownej, podobnej do wrót więzienia bramy fabryki, wystawały już na chodnikach matki z dziećmi, prostytutki, wierzyciele i handlarze sznurowadeł, lusterek czy prezerwatyw, sklepikarze i dziewczęta pragnące pójść do kina, a potem na spacer - wszyscy czekali, aż syrena oznajmi koniec pracy, a z bramy zaczną wychodzić ludzie z pieniędzmi w kieszeniach". 

Mniej więcej 80 lat później przy Dolnych Młynów 10 nie ma już tytoniowego zapachu, pań lekkich obyczajów oraz sprzedawców rozmaitych utensyliów, ale ruch panuje tam taki, jakby codziennie trafiała się jakaś wypłata.

Sebastian Lepiarz